UWAGA
W Filarach trwają prace nad organizacją i systemem gry.
Z tego powodu uniwersum jest w stanie nienadającym się do rozgrywki. Do czasu, daj Boże, bo poukładanie tego potrwa.
Prosimy o wyrozumiałość i cierpliwość.
Zapraszam do dyskusji - rewolucję czas zacząć C:
TEMAT
Wędrowiec
Wpadam i wypadam, wtaczam się i wytaczam z Filarów i z powrotem, bo rzecz banalna - to dla mnie sentymentalne otwieranie klasera pełnego klimatycznych obrazów z tego świata i co najważniejsze świetnych wspomnień, mimo że krótki mój żywot tu był..
Kur@wa! Patetycznie zabrzmiało!
Pewnie myślicie sobie: Ale po co on tu? Ano oczywiście po to żebyście się za bardzo nie umoralnili beze mnie..:)
No i chce się pochwalić jasna sprawa, bo nie mam przed kim i dowiedzieć się jeszcze, jako że czytaliście moje pierwsze "twory", czy jest jakiś postęp..
W takim razie kilka ostatnich wierszy z hutniczego pieca mojego zarażonego poezją mózgowia:
Późny dzień wczesna noc
późny dzień wczesna noc
ona nalegała bym koc
rozłożył i przestał rymować
nalegała legała na koc już rozłożony
by moje i koca dotknięcie było
równoszorstkie na jej plecach
pracą niezgarbionych
i tam
w tej prostocie kręgów
było nam razem
i tu
na przeciwnym brzegu
nadal nie rozumiem tamtego zachwytu
brakiem gwiazd na wyduszonym z miasta niebie
późny dzień wczesna noc
szczęście w cudzy(m)słowie
dopamina idzie w górę
rośnie rośnie kochaniutka
bo do gardła wpadła okrąglutka
kosmiczna kapsułka
i subtelnie namieszała w neuronowych ogrodach
ta mała szczęścia
minutka
a na dłuższą metę to chyba meta
Liśćopad
liśćopad
stare rumuńskie dziecko o oczach
z kory prosi: "Daj pan na zupę"
liśćopad
i wypełnił dziury w asfaltowym
garniturze miasta
liśćopad
do poziomu okienek w piwnicy
i filtruje do wnętrza
cynamonowe światło
liśćopad
na moje policzki
w trakcie szukania zaginionych
mlecznych zębów
liśćopad
a wcześniej drgał trochę
w konwulsjach
wiersz pisany pod blatem biurka, czarnym jak w jego akcji noc markerem
Dla Marka
oparłszy brodę na chłodzie parapetu
oddycham ciężko przyciągając kurz do twarzy
jak opiłki żelaza do magnesu
z tafli szkła naprzeciw nosa wyziera moja gęba
podobna teraz do twarzy czcigodnego Pana
którego spotkałem dziś w śmietniku
tylko oczka inne bo takie wypalone trochę
a jego niczym dwa czarne żuki roztaczały aurę
dostojeństwa
zazdroszczę panu - chciałem powiedzieć w chwili
zamachu workiem do kontenera
być może skrzyżowałem spojrzenie z byłym rektorem
uniwersytetu lub politykiem bo tak zawsze ich
gloryfikuję w myśli ale uciekłem płochliwie przed tymi
ognikami w oczach bo wiem że tocząc się po dnie
jak pusta puszka piwa na schodach nigdy nie wygeneruję
sobą takiego żaru istnienia
broda zsuwa się z parapetu
ląduje na jeszcze chłodniejszym żebrze kaloryfera
Mała ojczyzna w śmieci obleczona
Co rano
kalkulacja życia i takie skromne liczby wychodzą.
Bo istnieję w systemie jedynkowym bez opcji ON/OF.
Rzucono mnie w nurt żywotów równoległych,
teraz płynę pod miastem, rzeką podziemną.
Co rano
wydobywam siebie na wierzch. Dźwigary życia poskrzypują.
Na pożegnanie dźwięk klucza w nieswoim zamku, bo tu nic nie jest moje.
Nawet przygłuchy domofon do którego przykładam usta
i smak rdzy.
Więc przecinam nieswoje żyły chodników i spoglądam z całą premedytacją
na całun śmieci w jaki obleka się to miasto.
Śmieć dochrapie się najwyższych stanowisk, jest już nawet
na wielkoformatowych drzewach, Wraz z obrazem puchnie we mnie myśl:
I ja mam w sobie jednego.
Metafizycznie wyhodowanego.
Śmieci są wszędzie, ja jestem tak organiczny.
Wysiaduję życie w przystankach, w gazetach
i w nadjeżdżających autobusach.
Big Bang
zdjęcie krzyży z ramion pokoju
idący z duchem czasu do rozjątrzonych ran w tynku
przyklei fluorescencyjne gwiazdki
potem widmowo zielona poświata w mroku
osłodzi mu oczekiwanie na wielki wybuch
Jeśli by ktoś chciał więcej to zapraszam na: http://portalpoetycki.ning.com/profile/ … swiadomosc
choć i tak zamieściłem powyżej większość..
Ostatnio edytowany przez Kashmir (2009-12-11 19:52:34)
Offline
Ładnie. Zmusiłeś mnie do własnowolnej interpretacji wiersza, Kashmirze.
„Jeszcze się taki nie urodził i nie pojawił pod słońcem, co by potrafił ujarzmić nasza potęgę. Myśmy przywykli do tego, aby panować nad cudzymi ziemiami, a nie by kto inny nad naszą; i tego jesteśmy pewni, póki istnieje wojna i miecz...”
Komplet by T*D
Offline
Władczyni Filarów Świata
A ja Ci powiem, że, jak tak patrzę, to prawie nie poznaję Twoich wierszy. (; I powiem Ci, ze te mi się bardziej podobają. Choć nuta... Hm, szarości? Nadal jest, to pojawia sie czerwień.
Tytuł "szczęście w cudzy(m)słowie" mnie zauroczył. (;
"... ale miłość jest.", powiadasz? Widać. (;
Gratuluję. (;
Offline
Wędrowiec
Wilczarz, o którym wierszu mówisz? Ciekaw jestem jaki to skłonił Cię do interpretacji ale już starzy punkowi mędrcy dawno orzekli, że WIERSZY NIE POWINNO SIĘ ANALIZOWAĆ!
T*D, mylisz się niestety, ten opis mam od momentu mojego stąd odejścia i nie potrafię wyjaśnić co on ma oznaczać i czemu go wpisałem. Wprawdzie znalazłem oddanych przyjaciół ale.. no właśnie ALE.
Cholera, a ja myślałem że jak publicznie przyznam się (sic!) do pisania wierszy i zacznie się wokół mnie unosić artystyczna aura to będzie jak w reklamie AXA.
Dobra, dobra bo zaczynam się zachowywać jak rozhisteryzowana nastolatka, czym prędzej muszę z tym skończyć!
Mam na to uczucie dość specyficzny pogląd jak na dzisiejsze czasy (wiecie o czym mówię).
Zapewne przynudzam trochę tymi tekstami ale macie jeszcze trochę:
Is there anybody out there?
płynie między palcami
zastygłymi na klamkach i oczach drzwi
przepływa między paluchami
nienawykłymi do szarugi metalu i czerwoności białka
życie upływające w pokoju
gdzie każdy ma swój
osobny
wiersz o matce (głupich)
być może to słowo
czy też ciągi słów na plecach
wydadzą tylko jeden owoc
być może będzie on popiołem
z palonego nocą mrowiska
czyli naiwnością
cechą tak nie pożądaną w moim rodzie
a w szczególności u jego ostatniej nadziei
co z tym zrobimy
i czy ty też jesteś czarnym owocem?
Mała ojczyzna w kwiaty obleczona
Dla dzieci z placu zabaw
pada śnieg z deszczem
spadł deszcz ze śniegiem
takie to beznadziejnie
przewrotne
pora roku zwana przedwięzienną
przez tego który spogląda na plac zabaw
a teraz pałac zimowy broniący dziewictwa
swoich letnich mieszkańców
pora roku zwana przedwięzienną
przez tego który nasłuchuje z placu
echa najpiękniejszych przekleństw
by móc powiedzieć do siebie:
"kurwa ładne nam pokolenie kwitnie przed blokiem"
pora roku zwana przedwięzienną
przez dziecko które z lubością w nią wchodzi
by bosymi stopami muskać ściany aresztu
i przyjmować pod kaftan wszystko
nawet serie zimowego wiatru
Ostatnio edytowany przez Kashmir (2009-12-22 09:19:09)
Offline